„Nie mogę o tym nikomu mówić”

Świadkowie Jehowy również zarzucają kościołowi Katolickiemu pedofilstwo w kościele tym samym twierdząc ,że to fałszywy kościół i wyznawanie wiary. Otóż nigdzie nie pisze i nie uczy Pismo św. że Kościół Jezusa Chrystusa na Ziemi będzie wolny od grzeszników i czysty jak On sam. Nie ma takiej opcji. Ewangelia właśnie uczy, że wśród wiernych i samych kapłanów od których się więcej wymaga będą zgorszenia. Kościół jest po to z sakramentami aby się uświęcać.Jeśli ktoś nie potrafi i brnie w grzechy to nie ŚJ są od osadzania KK tylko Bóg to zrobi. Jak to się odbędzie pisze o tym Apokalipsa św.Jana. Wydawnictwo straźnica pisze różne tematy w kwestii KK po to aby go oczerniać, oskarżać. Pomijając to co dzieje się u nich samych wewnątrz organizacji.Takich relacji jak ta i inne od byłych ŚJ czy nawet jeszcze będący w organizacji jest mnóstwo. „Nie mogę o tym nikomu mówić”. Wstrząsające przypadki pedofilii u świadków Jehowy

Zakaz głosowania i transfuzji krwi, odrębne prawa. Życie świadków Jehowy przebiega według ich własnych zasad, w odosobnieniu od reszty społeczeństwa. Izolacja sprawia, że przemoc seksualna i inne rodzaje nadużyć wobec nieletnich są trudne do wykrycia. Osoby, których to dotyczy, żyją niczym w innym świecie, w równoległym wymiarze. Jedną z takich osób jest Mia. Od świadków Jehowy odeszła osiem lat temu. Oto jej historia.Świadkami Jehowy byli rodzice Mii, która urodziła się jako członkini organizacji

Jako mała dziewczynka była wykorzystywana seksualnie przez 15-latka. Również świadka Jehowy

Mia bardzo długo milczała. Wreszcie wyznała prawdę przerażonej matce. – Wpojono mi, że nie mogę o tym nikomu mówić, że jest to coś bardzo złego i niedopuszczalnego, czego Bóg nie chce. I że nie powinnam rujnować przyszłości sprawcy – opowiada dorosła dziś kobieta.– Moi rodzice wstąpili do świadków Jehowy, gdy mieli ok. 18 lat i przyjęli ich wiarę. Ja urodziłam się w sekcie – mówi Mia. – Podczas gdy oni zajmowali się nawracaniem, opiekowała się mną kobieta ze wspólnoty. Jeden z jej synów miał 15 lat. Miałam pięć lat. Zdjął spodnie i zażądał, żebym go stymulowała. Nie wiedziałem, co to w ogóle jest. Ale o tym, że coś jest nie tak, wiedziałem bardzo dobrze.A jednak przez długi czas Mia (imię zmienione, przyp. — „Die Welt”) nie miała odwagi zaprotestować i zadowoliła chłopca ustnie. W pewnym momencie Mia w końcu opowiedziała o wszystkim matce. – Była przerażona. Najpierw rozmawiali z matką sprawcy, a potem ze mną. Wpojono mi, że nie mogę o tym nikomu mówić, że jest to coś bardzo złego i niedopuszczalnego, czego Bóg nie chce. I że nie powinnam rujnować przyszłości sprawcy.To, co opowiada Mia, zgłasza wiele ofiar: groźby wydalenia ze społeczności w przypadku złożenia doniesienia na policję. Mia jest tylko jedną z wielu osób, które zwierzyły się niezależnej komisji ds. rozwiązywania problemów dzieci wykorzystywanych seksualnie. Komisję powołano w 2015 r.

– Wspólnota świadków Jehowy nie rozpoczęła jeszcze samodzielnej oceny – mówi psycholog społeczny i członek komisji Heiner Keupp. – Dlatego też należy przyjąć, że raporty te są nadal aktualne. Z relacji byłych członków wynika również, że świadkowie Jehowy mają specyficzne warunki postępowania w przypadku przemocy seksualnej wobec dzieci i młodzieży, które utrudniają jej wyjaśnienie i przepracowanie.

Seks to tabu

Wspólnota świadków Jehowy liczy w Niemczech ok. 150 tys. członków, którzy żyją w odosobnieniu od świata zewnętrznego. Są przekonani, że jedyna prawda znajduje się w Biblii. Przestrzegają własnego kodeksu zasad. Świadkowie Jehowy nie mają prawa do głosowania. Odmawiają transfuzji krwi, nie obchodzą świąt Bożego Narodzenia ani urodzin. Seks przed ślubem to tabu. Kontakt z osobami, które opuściły organizację, jest zabroniony.Procedury dyscyplinarne są prowadzone wewnątrz organizacji. Dzieje się tak dlatego, że świadkowie Jehowy w Niemczech od 2006 r. są instytucją publiczną uznaną za wspólnotę religijną. Dzięki temu mogą oni organizować swoje struktury według własnych zasad.

Częścią tego jest zasada dwóch świadków: podejrzenie lub oskarżenie o popełnienie przestępstwa, lub aktu przemocy powinno być badane przez wewnętrzną komisję prawną tylko wtedy, gdy jest co najmniej dwóch świadków. W przypadku nadużyć seksualnych nie ma jednak innych świadków.

– Kiedy byłem dzieckiem, przez wiele lat byłem wykorzystywany seksualnie przez jednego z najbardziej gorliwych świadków – mówi Daniel (imię zmienione – przyp. red.). – Groził mi, że jeśli powiem, to nikt mi nie uwierzy i że popełniłem ciężki grzech. W ten sposób straciłbym wszystko, co było mi drogie. Rodzina, przyjaciele, wspólnota wiary. Oczywiście miałam świadomość, że to nieprawda, a mimo to powstrzymywałam się przed rozmową z rodzicami.

Jak twierdzi, ponieważ sprawca był uważany w środowisku za wzorowego, nikt nie wpadł na pomysł, że przejawiał skłonności pedofilskie. – Wręcz przeciwnie – mówi Daniel. – Dużo dzieci i nastoletnich świadków Jehowy przebywało pod jego opieką w weekendy.Wie o tym 84-letnia Barbara Kohout, która przez 60 lat należała do świadków Jehowy. Udało jej się odejść dopiero w wieku 72 lat. Od tego czasu udzieliła telefonicznych porad kilkuset członkom, którzy odeszli i stracili wszelkie kontakty towarzyskie, byli dręczeni lub i szukali pomocy.

– Organizacja jest silnie zdominowana przez mężczyzn i stanowi system niemal totalitarny – mówi Kohout. – Z własnego doświadczenia wynika, że wiele dziewcząt padło ofiarą napaści na tle seksualnym.

Kohout doradzała 12-letniej dziewczynce, której ojciec przyłapał nadzorcę zboru w pokoju dziewczynki i nie zrobił nic. Inna dziewczyna, 15-latka, relacjonowała, że najpierw musiała ustnie zadowolić kilku starszych, a następnie zamknąć Salę Królestwa – budynek, w którym odbywały się spotkania wiernych.

Pewna dorosła kobieta ze łzami w oczach wyznała, że jako 15-letnia dziewczynka zawsze musiała chodzić na kazania z tym samym starszym. Zanim jako ostatni opuścili salę, musiała zadowolić mężczyznę.– Złe jest to, że opinia publiczna nadal postrzega organizację świadków Jehowy jako nieszkodliwą organizację, która w najlepszym razie jest wyśmiewana – mówi Kohout. – Mogę tylko powiedzieć, że ludzie się w tej kwestii mylą.26-letnia Sophie Jones również opuściła wspólnotę i obecnie zajmuje się doradzaniem osobom, które również odeszły z organizacji, a także ich rodzinom i krewnym. Sama była wykorzystywana psychicznie przez matkę.

W wieku 14 lat podjęła próbę samobójczą. – W dzieciństwie przemoc była na porządku dziennym – mówi. – Nie wiedziałam nawet, że to nie jest normalne, że rodzice biją swoje dzieci.

Jako mała dziewczynka często nocowała w domach innych osób ze wspólnoty. – Było wiele sytuacji, w których byłam zdana na czyjąś łaskę i niełaskę. Nie jestem zaskoczona, że tak wiele dziewcząt i kobiet mówi mi o wykorzystywaniu seksualnym – mówi Jones. – Wiem, że do tego ciągle dochodzi. W tym samym czasie, gdy jedna osoba mi o tym mówi, spotyka to wielu innych.

Świadkowie Jehowy nie odpowiedzieli na prośbę „Die Welt” o komentarz. Pod koniec 2021 r. znany niemiecki psycholog prof. Heiner Keupp rozmawiał z kierownictwem placówki o tym, jak postępować w przypadku wykorzystywania seksualnego dzieci.– Z punktu widzenia komisji świadkowie Jehowy nie wyjaśnili w wystarczającym stopniu, jak postępują z dorosłymi ofiarami, jak wyjaśniają sprawy z przeszłości i jak wdrażają zalecenia komisji dotyczące procesów ponownej oceny w instytucjach – mówi Keupp. Komisja wzywa teraz osoby poszkodowane i świadków do zgłaszania swoich doświadczeń związanych z przemocą seksualną w środowisku świadków Jehowy.

Mia jest teraz dorosłą kobietą po czterdziestce i szczęśliwą mężatką. Dzięki pomocy sieci udało jej się oswobodzić z organizacji i poddała się terapii. – Teraz nie jestem już milczącą ofiarą. Mam godność – mówi Mia. – Jestem kimś – podkreśla. https://www.onet.pl/…/pedofilia-u…/7efrzqf,2b83378a…

Aborcjonista

Antony Levatino https://en.m.wikipedia.org/wiki/Anthony_Levatino? -ginekolog- położnik, przeprowadził 1200 aborcji z czego ok. 100 tzw. „późnych” w II trymetrze ciąży (około 24 tygodnia). Z tej pracy miał nie tylko satysfakcje finansowa, ale także z przekonania i wiary, że pomaga kobietom. W jego życiu nic nie zapowiadało, aby cokolwiek zmieniło i przewartościowało podejście praktyki lekarskiej w ramach aborcji i całe jego życie. Pewnej soboty małżeństwo Levatinów spędzało spokojnie sobotnie popołudnie. Ich 6 letnia córka bawiła się przed domem. W pewnej chwili stał się straszliwy wypadek. Dziewczynka wpadła pod przejeżdżający samochód. Antony natychmiast podjął reanimacje córeczki. Wezwano natychmiast karetkę… ale wszelkie próby ratowania dziewczynki okazały się bezskuteczne. Utrata dziecka małżeństwa była starszym ciosem, pozostawiając w sercu straszną ranę. Jedynie czego doktor Levatino się nie spodziewał to tego, że po tej tragedii odmieni się jego życie. Długo Antony się nie mógł pozbierać po tej tragedii. W końcu wraca do swojego życia. Antony pojawia się w szpitalu na Sali operacyjnej nr. 9 w centrum medycznym Alabany.- jak setki razy przyszedłem , by dokonać późnej aborcji. Nie było to dla mnie nic wyjątkowego . Zresztą miałem inne problemy na głowie. To była dla mnie tylko rutyna, moja praca.- Jest takie narzędzie używane do aborcji „ Kleszcze Sophera” … wprowadza się je do środka i … wyrywa ręce albo nogi. To była rutyna. Dosłownie gapiłem się na tą kończynę w szczypcach. Kiedy się przeprowadza taką aborcję trzeba dokładnie poukładać części dziecka na stoliku po to aby się upewnić, ze niczego nie brakuje , że masz dwie ręce dwie nogi i wszystkie inne części.. Jeśli się tego nie zrobi to twoja pacjentka wróci z krwotokiem, infekcją lub martwa. – spojrzałem na ten stos części ciała lezących na stoliku i pierwszy raz w życiu NIE WIDZIAŁEM PRAWA KOBIET do wyboru , A nie tego jakim wspaniałym lekarzem pomagającym kobiecie poradzić sobie z problemem . Nie widziałem już dolarów ,które zarobiłem. Widziałem tylko czyjegoś syna lub córkę w kawałkach – Nagle mnie uderzyło… dopiero co pochowałem swoją córkę, a tu przyszedł do mnie ktoś, oferując pieniądze za zabicie swojego syna bądź córkę , a ja się zgodziłem. Doktor levatino był przekonany, że to chwilowe zachwianie i ten wstrząs minie. Lecz tak się nie stało. Zrozumiał , że wielkość dziecka nie ma znaczenia. Jest takim samym złem dokonując tej masakry. Pierwsze symptomy zła zauważył lekarz gdy jeszcze na świecie nie było córki z powodu płodności i myśli adopcji .Ile jest takich dzieci gdzie aborcjoniści odebrali życie ? A przecież są małżeństwa, które pragną przyjąć i kochać dziecko. Wielu dzieciom nie daje się szans życia i jednocześnie pozbawia się nadziei wielu osób, które cierpią z powodu bezpłodności i poprzez adopcję doświadczyć rodzicielstwa i obdarzyć dziecko miłością. Doktor Levatino przewartościował swoje praktykę lekarską i stosunek do aborcji. Wcześniej Levatino uważał pro-liferów za szaleńców lecz ich obecność i modlitwy, nie dało się ignorować. Bóg poprzez ludzi i wydarzenia poruszał sumienie lekarza. Z czasem sam się przekonał jakimi ludźmi są obrońcy pro-life przyłączając się do nich. Przedstawienie trudnej prawdy o aborcji jest wołaniem o ratowanie osób obciążonym grzechem aborcji i zatrzymanie wielkiego zła. Antony Levatiano wziął udział w filmie „Nieplanowane”. Często się słyszy krytykę, że księża, Kościół, czy nawet rządzący wtrąca się w sprawy aborcji, która ma być wyborem kobiety. Najgorsze i absurdalne jest to że zwolennik aborcji twierdzi, że jest chrześcijaninem i powołuje się na Boga. Jest to sprzeczność, której on sam poprzez zaślepienie nie dostrzega. Dlatego Kościół ma obowiązek bronić przed złem aborcji. Biblia to też wyjaśnia. W znanej scenie nawiedzenia św. Elżbiety czytamy: podskoczyło niemowlę w jej łonie (Łukasz 1,41); podskoczyło radośnie niemowlę w łonie mym (Łukasz 1,44). O bliźniakach Rebeki: Walczyły dzieci w jej łonie (Rodzaju 25,22). Noemi pyta: Czyż mam jeszcze w łonie synów? (Rut 1,11).Natomiast nie pada słowo „płód” W łonie matki zostałem ukształtowany jako ciało w ciągu dziesięciu miesięcy (Mądrości 7,1n). Prorocy i św. Paweł mówią o swoim wybraniu i powołaniu jeszcze w łonie matki (Izajasz 49,1; Jeremiasz 1,5; Syrach 49,7; List do Galatów 1,15). Gabriela do Maryi: Oto poczniesz i porodzisz syna (Łukasz 1,31) – poczęcie Jezusa jest tą chwilą, w której Słowo stało się ciałem! Życie nienarodzonych traktowane jest w Piśmie Świętym jako życie ludzkie. Zarazem „nie zabijaj” to przykazanie podstawowe, wszystkim ludziom znane i obowiązujące każdego. Należy ono do powszechnej moralności i powszechnego prawa, Bożego i ludzkiego. Biblia żąda zresztą od prawa ludzkiego, by było zgodne z Bożym. Prorok Izajasz wołał: Biada tym, co bezbożnie wydają ustawy, i tym, co ustanowili przepisy krzywdzące, aby słabych odepchnąć od sprawiedliwości (Izajasz 10,1n). A któż słabszy od dziecka nie narodzonego? Bóg powiedział: „Nie będziesz zabijał”. Wj 20,13 (BT). W wyniku aborcji nienarodzony umiera, jest to więc świadome zabijanie istoty, która według Biblii jest już człowiekiem. W prawie karnym Izraelitów widniało, że niezamierzone doprowadzenie do poronienia jest czynem karalnym. Biblia mówi: „Gdyby mężczyźni bijąc się, uderzyli kobietę brzemienną, powodując poronienie, ale bez jakiejkolwiek szkody, to [winny] zostanie ukarany grzywną, jaką na nich nałoży mąż tej kobiety, i wypłaci ją za pośrednictwem sędziów polubownych. Jeżeli zaś ona poniesie jakąś szkodę, wówczas on odda życie za życie…”. Wj 21,22.23 (BT). A cóż dopiero zamierzone? ( mir… )

Apel francuskich generałów. Prokuratura odmawia wszczęcia postępowania. Prokurator Paryża Remy Heitz nie dopatrzył się znamion przestępstwa w apelu francuskich wojskowych w stanie spoczynku, którzy wezwali prezydenta Emmanuela Macrona do podjęcia działań w związku z zagrożeniem ze strony islamu. Prokuratura nie rozpocznie więc śledztwa w tej sprawie.

W związku z ekspansją islamu we Francji zaapelować o działania mające zapobiec „rozkładowi ojczyzny” do prezydenta tego kraju postanowili żołnierze niebędący już w czynnej służbie. Apel o „obronę patriotyzmu” podpisało 20 generałów, ponad stu wyższych oficerów i około tysiąc wojskowych innych rang. Żołnierze przekonują, że brak reakcji może doprowadzić do wybuchu wojny domowej i „oderwania licznych części kraju, zmieniając je w terytoria poddane dogmatom sprzecznym z konstytucją”.

Apel nie spotkał się jednak z reakcją rządzących, której oczekiwali sygnatariusze. Przeciwnie, zostali oskarżeni przez minister ds. sił zbrojnych Florence Parly o wzywanie do puczu. Lewicowi politycy potępiają działania wojskowych przekonując, że swoim apelem wzywają do przeciwstawienia się władzom. Przywódca demokratyczno-socjalistycznej Francji Nieujarzmionej Jean-Luc Melenchon oświadczył, że powiadomił prokuraturę o „wykroczeniu wobec prawa” i wezwał do ścigania autorów apeli.

Prokuratura zbadała już sprawę. Prokurator Paryża Remy Heitz nie dopatrzył się znamion przestępstwa i podstaw do wszczęcia postępowania karnego przeciw wojskowym, odrzucając wniosek lewicowych parlamentarzystów.

Apel podpisało też 18 aktywnych wojskowych. Szef sztabu sił zbrojnych gen. Francois Lecointre ogłosił, że zostaną oni postawieni przed radą wojskową. Źródło Fronda

Co się dzieje we Francji? Margueritte: Sytuacja jest katastrofalna. To jest moment przełomowy. Ośrodek Bezpieczeństwa Narodowego powiedział, że jest tajny raport – ale to jest w mediach – że 150 miejsc może zostać uznanych za niebezpieczne, poza kontrolą państwa, żyjące swoim życiem czyli pod kontrolą salafitów. Czasem są to nawet nie tylko dzielnice, ale prawie całe miasta, tak jak to, gdzie doszło do słynnego zabicia profesora na ulicy (miał obciętą głowę), gdzie wszyscy żyją według reguł muzułmańskich” – mówi portalowi wPolityce.pl Bernard Margueritte, dziennikarz i publicysta. Marine Le Pen powiedziała w jednym z wywiadów radiowych, że „we Francji nie ma już ani jednego bezpiecznego miejsca”. Czy podziela Pan ten pogląd?

360p geselecteerd als afspeelkwaliteit

Bernard Margueritte: Nie, to jest trochę przesadzone. Ośrodek Bezpieczeństwa Narodowego powiedział, że jest tajny raport – ale to jest w mediach – że 150 miejsc może zostać uznanych za niebezpieczne, poza kontrolą państwa, żyjące swoim życiem czyli pod kontrolą salafitów. Czasem są to nawet nie tylko dzielnice, ale prawie całe miasta, tak jak to, gdzie doszło do słynnego zabicia profesora na ulicy (miał obciętą głowę), gdzie wszyscy żyją według reguł muzułmańskich. Na przykład Roubaix na północy też jest w dużym stopniu pod kontrolą salafitów. I to się rozszerza. Na południu, zachodzie również. Absolutnie nie można jednak powiedzieć, że wszędzie. Jest jeszcze sporo spokojnych miast i miasteczek, ale to jest coraz bardziej wyraźne. Szacuje się, że w tej chwili jest 8 proc. ludności muzułmańskiej, jednak jej liczba bardzo szybko rośnie. Przewiduje się, że za 25 lat muzułmanie będą stanowili jedną czwartą ludności Francji.

To nie oznacza, że nie ma części ludności muzułmańskiej, która się zasymilowała. W każdej dziedzinie życia jest bardzo wielu znanych ludzi, także w dziennikarstwie, którzy są muzułmanami, a są w pełni zasymilowani i żyją tak jak Francuzi, ale coraz trudniej muzułmanom się asymilować. To jest związane z kryminogenną aktywnością. Istnieje powiązanie muzułmańską regułą salafitów niektórych dzielnic, przedmieść itd. z handlem narkotykami. To jest podwójnie niebezpieczne, ponieważ stanowi zagrożenie dla mieszkańców i dla młodzieży w tych dzielnicach, ale to również daje im bardzo duże możliwości finansowe. To jest olbrzymi rynek.

Z tym idzie w parze handel bronią.

Handel bronią też. Są teraz coraz lepiej uzbrojeni i używają tej broni na ulicy.

Niedawno widziałem statystykę, która mnie bardzo zbulwersowała, a z której wynikało, że jeżeli patrzymy na młodzież, ludzi w wieku między 24 a 30 lat, to praktykujących, religijnych jest taka sama ilość wśród muzułmanów, jak i katolików. Młodzi z rodzin katolickich coraz mniej praktykują, a jednak odsetek młodych muzułmanów, którzy praktykują jest bardzo duży. Taki jest obraz Francji, katastrofalny muszę powiedzieć.

Widać tu wyraźnie konsekwencje odejścia od Kościoła katolickiego i wyznawanych przez niego wartości. Duchowość nie znosi próżni i przykład Francji pokazuje, że ateizm może przetrwać jedynie na krótką metę.

Absolutnie tak. To jest związane z upadkiem naszej wiary, naszej tradycji, naszych przekonań. Kiedy przestaliśmy być sobą, kiedy właściwie nie ma reguł, nie ma wartości ani moralnych ani duchowych, to nasza cywilizacja upada. Muzułmanie, salafici mogą starać się wypełnić tę próżnię. Jest bardzo dużo młodych ludzi, którzy szukają jakichś wartości i czasem myślą, że to tylko muzułmanie mogą zaoferować jakieś wartości, czy pseudowartości duchowe. To jest przede wszystkim nasz problem, problem tego, że przestaliśmy być sobą, że Francja już dawno nie jest Francją. Zostawiła swój humanizm, swoje tradycje, swoje chrześcijańskie korzenie i w tej próżni, jak pani redaktor powiedziała, dużo łatwiej jest działać muzułmanom.

Wielkie wzburzenie we Francji wywołał list generałów, którzy wzywają rządzących do tego, by przypomnieli sobie o patriotyzmie, honorze i poczuciu obowiązku. Ostrzegają, może dojść nad Sekwaną do poważnych napięć, a wręcz wojny domowej. Jako główne zagrożenie wskazują radykalny islam. Jak Pan ocenia, na ile te ostrzeżenia przyszły rychło w czas, a na ile są one spóźnione?

Trudno powiedzieć, że spóźnione, bo to jest jednak rzecz niebywała, że wojskowi, nawet jeżeli olbrzymia ich większość to są ludzie na emeryturze, publicznie wyrażają swoje poglądy. We Francji mówi się, że wojsko to jest „la grande muette” („wielka niemówiąca”). Jest reguła, że oficerowie nie powinni się wypowiadać w sprawach publicznych. Zresztą ten list spowodował oburzenie, nawet groźby ze strony władzy (premiera, ministrów) – bardzo krzyczeli, że to jest skandal. To jest więc rzecz niezwykła, że wojskowi jednak uznali, iż sytuacja jest na tyle groźna, że należy wreszcie się wypowiedzieć i to zrobili. Ten list – mam jego pełny tekst – podpisuje coraz więcej wojskowych. Nie wiadomo już dokładnie ilu, ale ok. 7-10 tysięcy. To już jest bardzo poważna akcja.

Oni zabrali głos, ale nie tylko w sprawie islamistów, jak się do tego redukuje. Oni mówią, że Francja „se délit” rozkłada się, nie tylko rozpada, ale po prostu odpadają od niej kawałki, bo rzeczywiście zatraciliśmy własne wartości. To jest pierwszy fragment listu, że jest taka kontrkultura czyli negacja wartości, czy przedstawienie pseudowartości, które nas zniszczyły, a z drugiej strony jest oczywiście problem coraz większej agresywności na ulicy, w dzielnicach itd. Drugi problem to jest problem zagrożenia ze strony muzułmanów. Oni mówią, że jeżeli tak będzie dalej, jeżeli Francja będzie się dalej rozpadać, to dojdzie do sytuacji, w której nastąpi konfrontacja czyli jakaś wojna domowa. Wówczas jest do przewidzenia, że wojsko będzie musiało interweniować. To nie jest więc tak, że machają szabelką grożąc puczem – o tym właściwie nie ma mowy. Mówią tylko o tym, że jak tak dalej pójdzie, nie będzie innej możliwości, jak tylko wysłanie wojska, żeby przywróciło spokój w kraju. I to jest bardzo dramatyczne, bo nikt nie chciałby do tego dopuścić.

Myślę, że jest to taki krzyk rozpaczy. To było potrzebne i było bardzo na miejscu. Skądinąd to trafia w dobrym momencie, bo sondaże mówią, że – może dramat pandemii też pomógł – 70 proc. Francuzów jest świadomych tego zagrożenia, tego rozpadu, tego braku perspektywy, zapominania o naszych korzeniach, o naszym humanizmie itd. To jest bardzo dużo.

Jest taka stacja telewizyjna CNews, gdzie codziennie są rozmowy z dziennikarzem (niektórzy mówią, że przygotowuje się do polityki) Éricem Zemmourem i on właściwie dzień po dniu o tym bombarduje. Jeszcze wczoraj powiedział, że wszyscy w Brukseli, którzy też są współwinni tej sytuacji lansując politykę przeciwną wartościom religijnym i lansując neoliberalny kapitalizm, w którym człowiek jest redukowany do roli konsumenta. Zemmour mówił wczoraj, że ci ludzie krzyczą na Polaków i na Węgrów, kiedy tylko oni utrzymują ducha właściwego Europie i pokazują, jak można od tego się wyzwolić i odbudować naszą europejską cywilizację. Jeżeli więc w mediach francuskich coraz więcej pojawia się tego typu głosów, to pokazuje, że jest nadzieja, że sytuacja już dojrzała do tego, żeby obywatele zrozumieli, iż wszystko od trzydziestu, czterdziestu lat – niektórzy mówią, że od czasu zakończenia władzy de Gaulle’a – upada, to jest ostatni moment na zatrzymanie tego upadku i na powrót do właściwych wartości, do tradycji i korzeni, między innymi chrześcijańskich korzeni Francji. W sumie to napawa pewnym optymizmem, że w momencie kryzysu związanego z pandemią, ale również właśnie z tym dramatem francuskim, jest nadzieja na to, żeby się odbić. To jest moment przełomowy w każdym razie. I tu istotnie Węgrzy i Polacy bardzo pomagają. Stanowią inspirację. Pokazują, że jeszcze nie cała Europa upadła.

Éric Zemmour jest we Francji coraz bardziej popularny. Czy można zatem powiedzieć, że we Francji następuje renesans konserwatyzmu?

Nie nazwałbym tego konserwatyzmem. Na pewno – tak jak powiedziałem – potrzebą „zmartwychwstania”, potrzebą odnowy, potrzebą bycia sobą na nowo – to niewątpliwie. Właśnie dlatego mówiłem o tym programie CNews. To była mała stacja – w stosunku do telewizji publicznej czy do największej prywatnej stacji – ale dzięki temu codziennemu programowi z panem Zemmourem ona rośnie. Ten program, który trwa godzinę, jest ogromnie popularny – ma oglądalność 2,5 mln widzów. To pokazuje, że sytuacja się zmienia, czy świadomość obywateli się zmienia. Zresztą niektórzy chcą lansować Érica Zemmoura jako kandydata na prezydenta. On oczywiście nie ma żadnego zaplecza, ale jego głos jest bardzo słyszalny i coraz bardziej inspiruje. W sumie zatem sytuacja jest bardzo zła, ale Francuzi mają to wspólnego m.in. z Polakami, że kiedy jest źle, to jest naprawdę szansa, żeby zacząć się budzić i zacząć dobrze działać.

Tak, ale przynajmniej przez ostatnie lata to budzenie szło od dołu i było tłumione przez władzę. Na ile w Pana ocenie francuskie władze są władzami z tektury, a Francji grozi przekształcenie w kalifat i czy tego obawiają się Francuzi?

Do tego stopnia to może nie. Nie w tym momencie. Może mogłoby dojść do tego pod koniec wieku, ale w tej chwili sytuacja z tymi wszystkimi miejscami, gdzie panuje szariat, jest dość poważna. Ludzie widzą, że reakcja polityków, mainstreamu jest nieadekwatna, choć prezydent Macron powiedział, co prawda głównie pod presją pandemii, że należy odrzucić politykę, którą prowadziliśmy dotąd, w dziedzinie gospodarczej również, bo tutaj neoliberalizm doprowadził do przeniesienia naszych zakładów przemysłowych do Chin i to się okazało tragiczne. Na początku pandemii okazało się, że przemysł francuski – oprócz kilku dziedzin – przestał istnieć, i że nie mamy nawet maseczek ani możliwości prowadzenia testów na Covid. To zresztą frapowało ludzi, że „Jak to jest? Jesteśmy wielkim krajem, a nie możemy nawet mieć maski i nie potrafimy wyprodukować szczepionki w kraju Pasteura i wielkich tradycji w dziedzinie medycyny”. Macron powiedział, że trzeba mieć na nowo „projekt francuski” i że trzeba szanować francuską niepodległość w dziedzinie gospodarki, zdrowotnej i w kilku innych dziedzinach. Wydawałoby się, że to już jest początek zmiany dotychczasowej linii, ale z panem Macronem trzeba być ostrożnym, bo potrafi mówić bardzo różne rzeczy – raz mówi jedno, z następnego dnia coś zupełnie innego.

Zagrożenie jest oczywiście z powodu postawy polityków francuskich, ale jeszcze bardziej z powodu tego, że Bruksela wszystko dyktuje i blokuje każdą próbę zmiany polityki wewnętrznej. Na przykład prezydentura pana Hollande’a była kolejnym dowodem tego. On zaczął mówiąc, że jego przeciwnikiem jest finansjera, żeby to opanować, żeby budować bardziej sprawiedliwą politykę i po trzech miesiącach Bruksela powiedziała: koniec z tymi marzeniami. Podporządkował się. Był kolejnym dowodem, że nieważne, kto rządzi Francją, bo właściwie rządzi Bruksela i oni mają tutaj swoje, bardzo znane, dyrektywy polityczne i gospodarcze i niepodległość ludzi i narodów jest bardzo ograniczona. W tej dziedzinie jest bardzo dobrze, że Polacy także pokazują, że jednak można się buntować, że można inaczej. To też napawa optymizmem.Żródło wPolityce.pl

 

Władze Francji są coraz bardziej zaniepokojone rosnącymi wpływami islamistów. Rząd więc musi przed wyborami samorządowymi przedstawić plan działania, przy czym musi to zrobić w taki sposób, by uniknąć „ryzyka stygmatyzacji muzułmanów”, dlatego też „zadanie to okazuje się delikatne”.

W dniach 5 i 16 grudnia w Pałacu Elizejskim odbyły się spotkania zainteresowanych członków rządu (sprawy wewnętrzne, sprawiedliwość, edukacja narodowa, zdrowie), a także przedstawicieli władz lokalnych, młodzieży itp.

5 stycznia, po ataku w Villejuif, gdzie ofiarą muzułmańskiego nożownika padł nasz rodak z francuskim paszportem, 56-letni Janusz Michalski, szef francuskiego MSW, Christophe Castaner, wysłał telegram do prefektów, by ci zajęli się utworzenie GED (departamentalne grupy oceniające).

DGSI właśnie zmapowało 150 obszarów „kontrolowanych” – według nich – przez islamistów. Dokument otrzymał klauzulę tajności i nie został ujawniony, z wyjątkiem ministra spraw wewnętrznych, nawet zainteresowanym ministrom.

Oprócz przedmieść Paryża, Lyonu i Marsylii, od dawna dotkniętych tym zjawiskiem, dotyczy to również kilku miast na północy: między innymi Maubeuge, gdzie w jednym z lokali wyborczych Związek Francuskich Demokratów Muzułmańskich (UDMF) osiągnął w wyborach 40% poparcia i gdzie „sytuacja jest niepokojąca”, a także Denain oraz Roubaix, gdzie, według prefektów, „sytuacja rozwija się w niebezpiecznym kierunku”.

Ale są tu także obszary, których obecność w tym gronie budzi zaskoczenie, jak miasteczka w regionie Owernia-Rodan-Alpy, a konkretnie w departamentach Górna Sabaudia, Ain i Isère. Chodzi o takie miasteczka jak Annemasse, Bourg-en-Bresse, Oyonnax czy Bourgoin-Jallieu. Żródło MagmaPolonia Należy pogratulować „mądrej” polityce najmądrzejszych polityków zachodniej Europy razem z UE

Kato…lewica

Katolewica coraz nachalniej promuje ideologię LGBT. „Tygodnik Powszechny” lansuje prymaskę a „Więź” pastora popierającego Tęczowy Piątek.

Idą coraz szerzej. Zarówno „Tygodnik Powszechny”, jak i „Więź” – uporczywie prezentujący się jako wydawnictwa katolickie, coraz nachalniej promują ideologię LGBT+. Do czego się posuną, by zrewolucjonizować konserwatywny światopogląd? Oba tytuły za wzór stawiają czytelnikom-katolikom postępową brać protestancką. Idealnie wpisują się w światowy program osłabiania i rozbijania Kościoła.

„Tygodnik Powszechny” prowadzący ciągłą polemikę z hierarchami Kościoła, którzy trzymają się wiernie linii ewangelicznej, gotów był sięgnąć po ks. Charamzę, byle tylko dopiec „konserwatywnej” części Episkopatu.

Tym razem, gdy polski Kościół przeciwstawia się tęczowej indoktrynacji, a ogromna część rodziców chce ochrony dla swoich dzieci, „Tygodnik” wskazuje nowe wzorce kulturowe i zachęca do otwartości na środowiska LGBT w Kościele.

W przeddzień tzw. „tęczowego piątku”, gdy ogromna część rodziców zastanawia się jak uchronić swoje dzieci przed indoktrynacją, miesięcznik „Więź” na swojej stronie internetowej publikuje list ewangelickiego duchownego, który dziękuje szkole za zorganizowanie dnia promującego homoseksualizm.

Pragnę Państwu podziękować i pogratulować organizacji Tęczowego Piątku, który ma się odbyć w Państwa szkole w piątek, 25 października br. Zważywszy na reakcje przeciwne i nieprzychylne tej akcji, reprezentowane przez niektóre środowiska społeczne i polityczne, tym bardziej podziwiam Państwa postawę, która wymaga odwagi, determinacji i zaangażowania w sprawy młodzieży LGBTQI. Stąd też z satysfakcją i radością przyjąłem zaproszenie na obchody Tęczowego Piątku w Państwa Szkole. Jestem pewien, że przyświeca Państwu i Szkole zasada wychowywania w poszanowaniu drugiego człowieka, szerzenia światła tam, gdzie jest mrok, wiedzy tam, gdzie jest ignorancja i szacunku tam, gdzie jest pogarda

– pisze w swoim liście ks. Michał Jabłoński, proboszcz parafii ewangelicko-reformowanej w Warszawie. „Więź” z wielką atencją publikuje jego list, dodając że „nieprzychylny wobec Tęczowego Piątku jest polski rząd”.

 

Katolewica coraz odważniej niesie swój rewolucyjny kaganek czytającemu ją gronu katolików. Zjawisko to nie jest ani nowe, ani nieznane. Na Zachodzie Kościół rozbijany był w dokładnie taki sam sposób. Od lat 70. działa amerykańska organizacja Catholics for Choice (CFC). Od samego początku „Katolicy na rzecz Wyboru” z zapałem przekonywali, że aborcja jest zgodna z duchem Ewangelii, a katoliczki mają prawo do postępowania w zgodzie z własnym sumieniem. Lobbowała na rzecz legalizacji aborcji, dostępu do antykoncepcji i edukacji seksualnej. Członkowie CFC przekonywali, że głos biskupów nie odzwierciedla głosu katolików, a Watykan powinien wprowadzić nowe zasady, by nadążyć za duchem czasu. Na czele organizacji stanął wydalony z zakonu były jezuita Joseph O’Rourke, zgodnie ze starą zasadą wykorzystywania zbuntowanych lub byłych duchownych do jeszcze boleśniejszego rozbijania Kościoła. Pseudokatolicka nowowiara CFC rozlała się nie tylko po Europie, ale i na kraje Ameryki Południowej oraz Afryki. Swoją ideologię propaguje za pomocą czasopisma „Conscience”. Współpracuje m.in. z Europejską Federacją Humanistyczną. Pseudokatolickie organizacje europejskie to austriacki Międzynarodowy Ruch „My jesteśmy Kościołem”, niemiecki „Kościół od dołu” czy francuska grupa „Golias”.

Tęczowi propagandyści ruszyli na polski Kościół. Swoje działania zwiększyli w 2016 roku, zapowiadając że chcą wykorzystać Światowe Dni Młodzieży do homoseksualno-queerowej propagandy. Amerykańskie organizacje miały na to przeznaczyć 200 tys. dolarów. Niejednokrotnie słyszeliśmy, że Jezus był pierwszym genderystą, że Matka Boża była radykalną feministką. W propagowaniu tego przekazu specjalizuje się „Gazeta Wyborcza” i „Tygodnik Powszechny”. Powstawały też chrześcijańskie organizacje LGBT. Grupa „Wiara i Tęcza” zapowiedziała sprowadzenie na ŚDM kilka tysięcy Lesbijek Gejów, Biseksualistów, Transgenderystów i Queerowców, dla których stworzyła w Krakowie „przyjazną przestrzeń” pod nazwą „Przystań Pielgrzymów LGBT”.

autor: Marzena Nykiel

Dodam od siebie,że Jezus nauczając Ewangelii ostrzegał o rozdwojonej jaźni. Nie można być wzorem przesłania Ewangelicznego strzeć wartości chrześcijańskich a jednocześnie im zaprzeczać. Tak robi katolicka lewica czyli przeczą sami sobie

 

. Czy przedstawiciele lewicy myślą, że Polacy zapomną o brutalnych czasach komunizmu? O morderstwie dokonanym na ks. Jerzym Popiełuszce? Najwidoczniej tak, skoro szef SLD Włodzimierz Czarzasty próbuje wmówić, że kapelana „Solidarności” zabili… „bandyci”.

Uważam, że w Polsce komunizmu nie było, bo studiowałem nauki polityczne i wiem w odróżnieniu od innych, że Polska miała najgorszy okres po 53 roku i to nie przyszło decyzjami polskimi…

— pogrążał się Włodzimierz Czarzasty, goszczący w porannej audycji RMF FM.

Jaki komunizm?!

— pytał dalej.

A ludzie ginęli nie z powodu idei, tylko tak po prostu?

— ripostował prowadzący rozmowę, przypominając o niedawnej rocznicy śmierci błogosławionego  ks. Jerzego Popiełuszki

Niech pan jedno z drugim nie miesza. Morderców niech pan nie miesza…

— odpowiadał Czarzasty.

A ci mordercy to kto? Filateliści?

— nie wytrzymał Mazurek.

W tym momencie padły wyjątkowo bezczelne słowa…

A kto to był? Szef PZPR mordował Popiełuszkę? Czy po prostu bandyta?

— powiedział lider SLD.

Dziennikarz zakończył stanowczo:

To byli bandyci, których wspierało MSW. Koniec! Wszyscy to wiedzą, pan to doskonale wie.

 

 

Artur Kawecki@KaweckiArtur

 

Towarzysz Czarzasty o komunizmie i morderstwie bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Zgroza, że tacy ludzie dostają się do sejmu w wolnej Polsce. Słowa Czarzastego wywołują oburzenie w sieci!

Zgroza, że tacy ludzie dostają się do sejmu w wolnej Polsce.

 

Takich krętaczy wprowadziliście do sejmu. Żenujące, idiotyczne i I zwyczajnie ordynarnie kłamliwa Propaganda. Spójrzcie lemingi kogo wybieraliście. Czarzasty Rosati Cimoszewicz Miler. Za 10 lat się okaże że Popiełuszko popełnił samobójstwo! Z jakiej matki jesteście wy … syny

Takich krętaczy wprowadziliście do sejmu. Żenujące, idiotyczne i I zwyczajnie ordynarnie kłamliwa Propaganda. Spójrzcie lemingi kogo wybieraliście. Czarzasty Rosati Cimoszewicz Miler. W za 10 lat się okaże że Popiełuszko popełnił samobójstwo! Z jakiej matki jesteście wy … syny  -Tomasz Jaskóła  

Najgorsze jest to, że wyborcy na nich głosujący zdają sobie sprawę z ich poglądów. To nie są przypadkowi wyborcy. To są studenci jak @wlodekczarzasty, którzy przestali się wstydzić swej przeszłości co pokazały ostatnie wybory. A wstydzić się przestali niesłusznie.

Czyli że księdza Popiełuszkę zabili jacyś bandyci, nie Jaruzelski nie Kiszczak nie komuniści nie MSW, tylko jacyś bliżej niezidentyfikowani bandyci!!! Dziękujemy Ci wyborco Lewicy!!! To twoja zasługa!

Taka właśnie jest lewica! Widać to i po Joannie Senyszyn, i po Włodzimierzu Czarzastym. Będą tak usprawiedliwiać każdą okrutną zbrodnię dokonaną przez komunistów w Polsce?! 

autor: Czysty obłęd

Ksiądz, uznany przez Watykan za pedofila, uniewinniony przez sąd cywilny

Trzy lata temu, 1 listopada 2016 roku ks. José Antonio Molina z parafii Świętego Krzyża Rzymskiego w Panchimalco w Salwadorze został wezwany do stołecznej kurii w San Salvador, gdzie wręczono mu pismo z Watykanu. Zawierało ono postanowienie samego Franciszka, że duchowny zostaje natychmiast wydalony ze stanu kapłańskiego za zbrodnię pedofilii. W dokumencie znalazły się słowa, iż jest to „decyzja ostateczna, od której nie ma odwołania”.

Ks. José Antonio Molina zszokowany był szybkością działania kościelnych organów. Od momentu rozpoczęcia sprawy minęło bowiem niecałe osiem miesięcy. Pierwsze oskarżenie o molestowanie nieletnich wpłynęło do kurii w San Salvador 10 lutego 2016 roku. Jako główny poszkodowany zgłosił się 35-letni mężczyzna Isaí Ernesto Mendoza, który utrzymywał, że kapłan wykorzystywał go seksualnie w latach 1993-1996, gdy chłopiec był ministrantem, a duchowny wikariuszem w parafii Świętego Krzyża Rzymskiego w Panchimalco. Do kurii zgłosiły się też dwie 35-letnie bliźniaczki, Cinty i Karen Gutierrez, które zarzuciły księdzu, że w tym samym czasie dotykał je w intymnych miejscach. W rezultacie, już cztery dni po wysunięciu pierwszego oskarżenia, ks. José Antonio Molina został zawieszony w czynnościach kapłańskich, a w jego sprawie rozpoczęło się kościelne dochodzenie.

Decyzja Watykanu spadła na zainteresowanego jak grom z jasnego nieba. Od początku utrzymywał bowiem, że jest niewinny i takiego też spodziewał się rozstrzygnięcia. 18 grudnia 2016 roku postanowienie Franciszka zostało ogłoszone publicznie przez archidiecezję San Salvador. Relacjonujące sprawę media zauważyły, że formuła użyta przez Stolicę Apostolską wobec ks. Moliny była identyczna jak wcześniej wobec „homoseksualnego drapieżnika” kardynała Theodore’a McCarricka. Nic dziwnego, że do salwadorskiego kapłana przylgnęło więc miano zdeprawowanego pedofila.

Dwa dni później eks-ksiądz złożył w sądzie cywilnym pozew o zniesławienie i pomówienie przeciw osobom, które oskarżyły go o molestowanie. Sprawę wziął w swoje ręce świecki wymiar sprawiedliwości, a sprawdzili ją jeszcze dokładnie prywatny detektyw i dziennikarze śledczy. Wyszło wtedy na jaw, że nie było nie tylko żadnych dowodów, ale nawet poszlak świadczących o winie kapłana, zaś całe oskarżenie opierało się na zeznaniach domniemanych ofiar, które okazały się niewiarygodne.

Po pierwsze, Isaí Ernesto Mendoza utrzymywał, że został wykorzystany przez ks. José Antonio Molinę w latach 1993-1996, gdy służył w kościele Świętego Krzyża Rzymskiego w Panchimalco jako ministrant. W tamtym okresie jednak w parafii nie istniało jeszcze kółko ministrantów, a do Mszy posługiwali wyłącznie dorośli mężczyźni z miejscowej wspólnoty neokatechumenalnej.

Po drugie, w latach 1993-1996 Isaí Ernesto Mendoza nie mieszkał w ogóle w Panchimalco, lecz jako dziecko razem z rodzicami w oddalonej o ponad 20 kilometrów miejscowości Santa Tecla. Dopiero w 2006 roku rodzina przeprowadziła się do Panchimalco.

Po trzecie, rodzina Mendozy nie uczęszczała w ogóle do kościoła katolickiego, ponieważ należała do protestanckiej sekty Świątynia Tabernakulum.

Podobnie rażących nieścisłości w oskarżeniu było więcej. Mimo to dochodzenie kościelne, zarówno na poziomie diecezjalnym, jak i watykańskim, zakończyło się w błyskawicznym tempie orzeczeniem o winie kapłana oraz ogłoszeniem najwyższej kary bez jakiejkolwiek możliwości odwołania się.

Zupełnie inaczej zakończyła się sprawa przed sądem cywilnym. Isaí Ernesto Mendoza uporczywie nie pojawiał się na rozprawach, mimo kolejnych wezwań. Doszło nawet do sytuacji, że 7 września 2017 roku zjawiła się zamiast niego matka, która oświadczyła sędziemu, że jej syn umarł, więc sprawę można umorzyć. Kilka dni później z urzędu stanu cywilnego przyszła jednak informacja, że kobieta kłamała i mężczyzna żyje. Ostatecznie udało się ustalić miejsce jego pobytu i doprowadzić na salę sądową.

8 października 2019 roku Isaí Ernesto Mendoza przyznał przed sądem, że jego oskarżenia były od początku kłamstwem i przeprosił publicznie ks. José Antonio Molinę za zniesławienie. Z zarzutów stawianych duchownemu wycofały się też dwie bliźniaczki. Po trzech latach cierpień i upokorzeń, które dotknęły zarówno jego, jak i jego rodzinę, kapłan doczekał się więc sprawiedliwości.

Choć nie do końca… Były ksiądz znajduje się obecnie w dziwnej sytuacji: w świetle prawa państwowego jest bowiem ofiarą, ale w świetle prawa kościelnego – przestępcą. Sąd cywilny uznał go za niewinnego, nadal jednak pozostaje skazany przez Stolicę Apostolską i to bez możliwości odwołania. Jak podkreśla, będzie domagał się cofnięcia krzywdzącej decyzji, którą anulować może teraz tylko jedna osoba na świecie – Franciszek.

Sprawa ks. Moliny każe postawić zasadne pytanie o uczciwość i rzetelność procesu kanonicznego, zarówno na poziomie diecezjalnym, jak i watykańskim. W ekspresowym tempie orzeczono bowiem o winie kapłana, choć nie było ku temu rzeczywistych podstaw. Szybkość reakcji sprawiła, że Kościół doczekał się w mediach pochwał za zdecydowane działanie. Pytanie: tylko jakim kosztem?

Nie ma wątpliwości, że ze zbrodnią pedofilii w szeregach duchowieństwa należy walczyć i stosować zasadę „zero tolerancji”. Każda sprawa musi być jednak wnikliwie zbadana, by nie dopuścić do skazania niewinnych osób, jak było chociażby w przypadku dominikanki s. Nory Wall z Irlandii czy polskiego salwatorianina w Czechach ks. Adama Kuszaja… Ostatnio zaś w przypadku ks. José Antonio Moliny.

autor: Grzegorz Górny

Reporter, eseista, publicysta, reżyser, producent filmowy i telewizyjny. Założyciel i redaktor naczelny kwartalnika „Fronda“ (w latach 1994-2005 i 2007-2012). Współautor i producent kilku cykli telewizyjnych dla TVP1, TVP2, TVP Polonia, TVP Historia, TV Puls, Polsat. W latach 2005-2006 redaktor naczelny tygodnika „Ozon“. Autor ponad 30 książek, ma na swoim koncie także 24 wydania zagraniczne w językach: angielskim (6 książek w USA), hiszpańskim, portugalskim, francuskim, niemieckim, węgierskim, chorwackim, słoweńskim, bułgarskim. Laureat wielu nagród dziennikarskich, filmowych i książkowych (m.in. Grand Press, Feniks i nagroda SDP im. J. Zieleńskiego). Odznaczony przez prezydenta Węgier Rycerskim Krzyżem Zasługi. Obecnie stały publicysta tygodnika „Sieci“ i portalu wpolityce.pl. Prowadzi Klub Trójki w Programie 3 PR.